
Szansa na zdrową ciążę po czterech poronieniach?
Miałam sen, a ściślej koszmar. Przyśniło mi się, że urodziłam (choć właściwszym słowem byłoby „wydaliłam”) dziecko. Połączone ze mną pępowiną maleństwo (miał chyba z dziesięć centymetrów) niosąc na rękach, próbowałam dowieźć do szpitala. Po drodze oczywiście same przeciwności, wertepy i kłody – absurdalne na miarę snu. Finału nie było, bo się obudziłam. Dobre parę chwil po przebudzeniu dotarło do mnie, że to tylko sen. Tego samego dnia wylądowałam w szpitalu.
Od początku wiedziałam,
że mogę nie donosić tej ciąży. Wiedziałam, że może nie być pozytywnego zakończenia. Jednak dwadzieścia trzy tygodnie prawidłowo rozwijającej się ciąży rozpieściły mnie. Zaczęłam dopuszczać do siebie myśl, że dotrwam do końca, że będę trzymać na rękach swojego syna. W ostatnich dniach przypomniałam sobie, że oczywiście, to jest możliwe, ale jeszcze bardziej realne jest:
- że przedwcześnie urodzę dziecko, które może nie przeżyć dnia
- że przedwcześnie urodzę dziecko, które będzie chore
Dopadła mnie taka myśl, że może powinnam odpuścić sobie macierzyństwo, że mój organizm wyraźnie daje mi do zrozumienia, że nie jestem stworzona do rodzenia dzieci. Zabolała mnie myśl, że już na samym początku istnienia małego T., nie jestem w stanie zaoferować mu prawidłowego rozwoju. Że narażam go na trudny start. Że nie mam takiej mocy, żeby jego życie było lepsze.
Czy istnieje szansa na zdrową ciążę po czterech poronieniach?

I wiecie co? Popłakałam sobie, bo emocje muszą gdzieś znaleźć ujście, ale ostatecznie musiałam zagryźć zęby. Będzie, co będzie. Na pewne rzeczy nie ma się wpływu. Po prostu muszę dalej robić swoje. Brać lekarstwa, oszczędzać się, wsłuchiwać się w swoje ciało, regularnie monitorować z lekarzem swój stan. Nie jestem jedyna, nie tylko ja przeżywam dramat. Obok mnie leżała kobieta, która oczekuje bliźniaków, już teraz wie, że prawdopodobnie jedno z nich nie przeżyje. Do obumarcia może dojść jeszcze w trakcie ciąży i zmuszona będzie nosić w swoim łonie martwe dziecko.
To są historie, które pisze życie, los czy Bóg, sama nie wiem. Nikt nie potrafi wyjaśnić przyczyny. Jedyne co możemy, to się nie dać i walczyć dalej. Ile razy wiarą, pozytywnym nastawieniem, wolą życia ludzie dokonywali niemożliwego? Niektórzy takie przypadki nazywają cudem, ale może po prostu chodzi o nastawienie i założenie, że nic z góry nie jest przegrane póki chcemy walczyć?
EDIT: Wspomniana przeze mnie kobieta urodziła obydwóch synów 🙂
Trafiłaś na tekst ponieważ poroniłaś? Może zainteresują Cię inne posty z kategorii „Poroniłam”.
Może Ci się spodobać

Bądź dla siebie dobra – o radzeniu sobie z poronieniem
27 czerwca 2016
Którędy pójść, kiedy drogowskazów brak? Poroniłam, co dalej?
22 września 2015
komentarzy 8
Marta
Spokoju, Kochana. Mocy, wiary, siły! Trudny to czas. Trudno wypośrodkować emocje, pomiędzy przygnębieniem z powodu przeszłych doświadczeń i radością oczekiwania. Musisz być jak mistrz Zen 🙂 Właśnie pomiędzy sobie trwać.
firliki
Oj, do mistrza Zen mi daleko, ale przyznaję, że w pewnym sensie jest to dla mnie czas próby. I nauki. Mam nadzieję, że wyjdę z niej zwycięsko 🙂
Matka nie cuduj!
Firliczku…Całym sercem jestem z Tobą. Czytam na wdechu, każdy tekst. Nie wiem dlaczego, ale mi od początku towarzyszył strach przed tym, że nie będę mogła mieć dzieci. Bałam się, że wieczne odkładanie macierzyństwa na później skończy się największą życiową tragedią dla mnie. Finał był taki, że cała ciąża przebiegła dobrze, Maksiu urodził się w terminie, zdrowy i jest największym szczęściem jakie mnie w życiu spotkało. I co jeszcze…nagle poczułam się taka silna, że te lęki, które osłabiały moją pewność siebie przed ciążą odeszły w dal. Matki dostają super mocy:) Wierzę, że i Ty niebawem to poczujesz:) Pozostaje oczywiście nieograniczony, paniczny lęk o dziecko, ale ponoć przechodzi troszkę na starość;) Pozdrawiam, ściskam, kibicuję i wysyłam mnóstwo pozytywnej energii!!!!
firliki
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! Nigdy nie podejrzewałam samej siebie o taką dużą dozę niepokoju, byłam przekonana, że będę podchodziła do swojej ciąży ze spokojem i rozwagą, a tu masz babo placek – wyszła ze mnie panikara 😉 Mam nadzieję, że tak jak piszesz dostanę mocy, czekam na to z niecierpliwością!
Gabistworkowo
Trzymam z całych sił kciuki, żeby był happy end!
Dzielna babka z Ciebie, naprawdę.
firliki
Ostatnio afirmuję: „Urodzę w terminie”, więc musi być happy end! Baaardzo dziękuję 🙂
MM
Przeczytałam Twój blog i jestem pod ogromnym wrażeniem, Nie mogę wyjść z podziwu! Jesteś niesamowita! Twoje słowa, siła i wiara z nich płynące dodają mi otuchy i nadziei, że będę Mamą – tak bardzo tego pragnę. To nie pierwszy blog, na który się natknęłam po poronieniu, ale stwierdzam, że najlepszy. Twój mąż ma szczęście, że ma taką żoną, a Synek – Mamę.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Estera Zoc-Firlik
Dziękuję za te słowa. Aż mi się oczy zaszkliły, naprawdę się wzruszyłam!!!